Po opublikowaniu Burdy 11/2011, a w niej spódnicy Czerwonego Kaputrka (model 116A), i zachęcającym do pracy wyzwaniu, rzuconym przez Sistu, nie zwlekając pomaszerowałm do sh w poszukiwaniu materiału na kieckę. Z daleka uśmiechał się kupon musztardowego, ażurowego materiału. Cena: 1 zł - grzech nie kupić!:)
Materiału wystarczyło na styk, jakby jego istnienie sprowadzało się do przeistoczenia w tą właśnie spódnicę. Szyło się ją prosto, miło i ekspresowo. Uszycie zajęło mi właściwie jedno przedpołudnie. Najwięcej czasu zajęło niestety zwężanie. Jeśli też chcecie uszyć ten model wymierzcie sobie dobrze obwód w talii! Ja wyjątkowo postanowiłam uszyć sobie spódnicę o rozmiar mniejszą niż zwykle (r. 40). Po złożeniu wszystkich zaszewek okazało się jednak, że spódnica ledwo opiera mi się na biodrach. Ostatecznie musiałam odjąć jej jeszcze z 10 cm z obwodu, manewrując też delikatnie przy zaszewkach, aby leżała tak, jak powinna. Żałuję też, że nie wszyłam sobie kieszeni:) Burda zaleca ponadto wszyć pod spód krótkie odszycie z podszewki i elastyczną taśmę. Zrobiłam inaczej: odszycie wykonałam z podklejonego grubą flizeliną materiału wierzchniego (na zdjęciu, jakie pokazywałam Wam tutaj kilka dni temu widać jeszcze wersję niewywiniętą) i zrezygnowałam z taśmy. Biorąc też pod uwagę to, że materiał jest lekko ażurowy, postanowiłam wszyć normalną, długą podszewkę. Przemogłam się, mimo że nie lubię (tu powinny paść słowa na „k” i „ch”) podszewek i nienawidzę jak się ślizgają, uciekają ze stołu, szeleszczą, leją po rajstopach, a ich materia przyprawia mnie w dotyku o dreszcze. Chyląc czoła jednak przed ich funkcjonalnością, postanowiłam dodać tą ch... podszewkę przyszywając ją do spodu odszycia:)
Dawno nie byłam tak zadowolona z tego, co uszyłam:D Widać to po wieeeelkim uśmiechu:)
Dawno nie byłam tak zadowolona z tego, co uszyłam:D Widać to po wieeeelkim uśmiechu:)
W tym miejscu chciałabym podziękować Michałowi, bo nigdy wcześniej się tak dobrze nie bawiłam, kiedy stał z aparatem:D Mając "zalotne" oczy nie mogło nie być wesoło:D




Spódnica - Joanka-z
100% poliester
bransoletki - Joanka-z
![]() |
Spódnica już uszyta STOP czeka na fotografa STOP robię sówki STOP nowe makramy STOP



Pozdrawiam STOP
Joanka :):):)
Z radością ogłaszam moje pierwsze CANDY:D
Na wstępie chciałabym poinformować Was, że szczęśliwie dołączyłam do grona artystów Wylęgarnii i wkrótce, wśród cudów galerii, będą dostępne w sprzedaży moje kolczyki-sowy:) O szczegółach będę Was informować:) Póki co sówki możecie wygrać za darmo, biorąc udział w rozdawance!
Nie chcąc narzucać Wam jednej nagrody przygotowałam dla Was trzy sowie warianty do wyboru: dwie pary ręcznie malowanych kolczyków-sówek i (dla osób bez dziurek w uszach, by nie poczuły się dyskryminowane:D) zrecyklingowaną przeze mnie torbę z grubej bawełny.
Nagroda nr 1:


Nagroda nr 2:

Nagroda nr 3:



- Wystarczy zgłosić chęć udziału w zabawie w komentarzu pod tym postem i podać numer wybranej nagrody (1 komentarz na osobę),
- zamieścić na swoim blogu jeden z poniższych banerów z aktywnym linkiem do tego posta (gdzieś w pasku bocznym) - będę weryfikować!,
- osoby nie prowadzące bloga proszę o podpisanie się i pozostawienie swojego maila :)
- Na koniec wystarczy zajrzeć na bloga 15 grudnia i sprawdzić czy któraś z sówek nie trafi właśnie do Ciebie :)
Zapisy potrwają do 14 grudnia. 15ego grudnia bezstronny generator liczba wylosuje jednego zwycięzcę, który otrzyma wybraną przez siebie nagrodę i będzie się cieszył sówkowym prezentem na święta Bożego Narodzenia :)
Baner do wklejenia (do wyboru):


Zapraszam do zabawy :) - Życzę powodzenia!
Ściskam Was gorąco!
Asia :)
Niestety ścigające mnie od dłuższego czasu choróbsko dopadło mnie ostatecznie i bezczelnie, wbrew mej woli, przykuło do łóżka. W związku z tym, że cały weekend muszę poświęcić na tryb "leżakowania" opóźnić się musi ogłoszenie Candy, bo wszelka próba wylezienia spod kołdry (aby skończyć szyć) kończy się zbesztaniem.
Chciałabym jednakże poinformować Was, że na moim ALLEGRO trwa wyprzedaż cudów z pudełka. Jako, że wśród półfabrykatów znalazłam jeszcze trochę gałązek postanowiłam złożyć jeszcze jedną bransoletkę, jak TA-gałązkowa (prezentowana na końcu), która Wam się podobała. Może któraś z Was się skusi:)
Chciałabym jednakże poinformować Was, że na moim ALLEGRO trwa wyprzedaż cudów z pudełka. Jako, że wśród półfabrykatów znalazłam jeszcze trochę gałązek postanowiłam złożyć jeszcze jedną bransoletkę, jak TA-gałązkowa (prezentowana na końcu), która Wam się podobała. Może któraś z Was się skusi:)
Niech moc będzie z Wami!
Asia:)












W końcu udało mi się je sfotografować za dnia:) Oto one: 3 poszewki uszyte z myślą o dzieciaczkach z gdańskiej onkologii. Wszystkie trzy w ptaki - pod tym względem okazują się pokrewne poduszkom Pracowni Weekendowej:)
Na dołączenie do akcji jeszcze jest czas: poduchy będą prezentem na Mikołajki:) (informacja o akcji)



Na dołączenie do akcji jeszcze jest czas: poduchy będą prezentem na Mikołajki:) (informacja o akcji)



I na koniec dodatek specjalny odnośnie prania poduszek folkowych - wieści z frontu:
Nie mogło się oczywiście stać inaczej: w kilka dni po uszyciu jedna z poduszek została ochrzczona winem:) Pocieszam się tylko tym, że nie dokonałam tego ja (!) :) Poduchy prałam ręcznie w letniej wodzie z proszkiem i nic sie nie stało - jest nawet lepiej, bo po wyprasowaniu filc się "ubił" i lepiej wygląda:)
Dużo radości Wam życzę na te coraz bardziej szare dni!
Asia :D:D:D

Jakiś czas temu przechwyciłam koszulę po wujku: cieplutka, bawełniana, rozmiar XL. Do tej pory koszule przerabiałam na bluzki/topy (KLIK), więc teraz dla urozmaicenia i zgłębienia możliwości recyklingowych postanowiłam uszyć spódnicę, tym bardziej, że wydawało mi się, że pozwoli na to wielkość koszuli. Konstrukcja koszuli ma ogromny potencjał: tył idealnie nadaje się na przód spódnicy, a przednie części po odcięciu listwy z guzikami i dziurkami dają tył (zszycie ich daje przecież cudowną możliwość wszycia po środku zamka!). Być może dla dziewczyn o mniejszych obwodach bioder dałoby radę uszyć z tego spódnicę na ich rozmiar - dla mnie niestety szerokość tej koszuli nie wystarczyłaby na uszycie rozkloszowanej spódnicy. Postanowiłam wykorzystać patent, podpatrzony w Burdzie (nr 5/2011) i wprowadzić boczne kliny przechodzące w kieszenie, wykorzystując w tym celu materiał z odciętych rękawów. Sprytne, prawda? Dzięki temu zwiększyłam obwód, a ogrooomne kieszenie nadają trochę niebanalnego wyglądu:) Michał stwierdził, że są jak na narzędzia –ale co tam!


![]() |
Burda 5/2011 |
Wykorzystałam wykrój z Burdy: skróciłam, zwęziłam kliny boczne z kieszeniami dopasowując szerokość do pozostałości po rękawach koszuli (i tak wyszły szerokie i ogromne!), dzięki temu nie odstają tak mocno, jak w Burdzie. Poza tym pomyślałam, że jakbym uszyła sobie tak odstające kieszenie to moje, i tak szerokie już biodra, nabrałyby wyglądu szafy trzydrzwiowej z wyjściem na odkurzacz.
Jako, że ilość materiału okazała się dość ograniczona do podłożenia paska wykorzystałam materiał z jakiś starych bawełnianych spodni. Worki kieszeni postanowiłam zrobić ze starej apaszki.
Pech chciał, że do szycia wyciętych elementów zasiadłam po wypiciu siarczystej nalewki (z wujkiem się nie napijesz?!), przez co nie zauważyłam, kiedy pomyliłam części (a co to takie długie? ciach nożyczkami!) i przycięłam te, które nie miały być przycięte. Minęło trochę czasu zanim zrozumiałam co zrobiłam i nie było rady: dla ratowania sytuacji trzeba było skrócić całą spódnicę o dobre 15 cm. Teraz wujową nalewkę traktuję jednak jak znak z niebios, bo myślę, że udało mi się wybrnąć zwycięsko, a skrócenie wyszło tylko na plus dla spódnicy:) W każdym razie postanowiłam: nie będę szyć z szumiącą głową!
Do rzeczy: szyło się szybko, łatwo i przyjemnie. Spódnica jest cieplutka, a stonowany kolor będzie dobry na jesień. Odcień co prawda można zakwalifikować jako „gnojowy”, przypominający bliżej niezidentyfikowanego porosta – mimo wszystko nie zachwieje to mojego skojarzenia z kolorem jodły. Michał stwierdził, że nie powinnam łapać się za takie materiały, bo wyglądam jak stara guwernantka. Poza tymi "zaletami" polecam ten model też ze względu na kieszenie - tego rozmiaru potrzeba takiej gapie, jak ja! Z Michałem stwierdziliśmy też, że gdybym była Paris Hilton, mogłabym nosić w nich swoje psiaki:D
Podsumowując: myślę, że stworzyłam recykling doskonały (wszystko wzięte „z szafy”)! Koszt całości: 0 zł :D

spódnica: joanka-z
100% bawełny
(zdjęcie jest słabe - wiem. Postaram się je podmienić, jak tylko główny fotograf znajdzie dłuższą chwilę i mi pomoże:) )