Kto lubi len?
22:30
Ja, ja, ja!
Za jego naturalność, kolor, szelest, subtelną elegancję, ponadczasowość, za wyłuskiwane źdźbła z tkaniny i miękkość, kiedy służy mi przez lata. Uwielbiam iść w bezczelnie pogniecionej spódnicy czy sukience i widzieć pocące się panie w poliestrowych kieckach, nieskazitelnie powiewających bez ani jednej zmarszczki. Lubię przebywać między ludźmi w rekonstruowanych strojach i kłuć mózg myślą, że kiedyś przecież ludzie tylko len na tyłku mieli!
Wspominałam kilkakrotnie, że miałam okazję sprzedawać lnianą odzież artystyczną na "artystycznej" ul. Mariackiej w Gdańsku. Ile ja się o lnie nasłuchałam! Bo to pogrubia, bo się to to gniecie, bo to nie ma koloru, bo len noszą tylko starsze otyłe panie, bo len jest dla babć, dla bogatych czarownic, bo to szmaty, bo len to bo len tamto. A i że len jest najlepszy na ściery do szkła. Słuchałam zawsze z uśmiechem, bo mojej miłości do lnu nie zachwieje nic :) Często udaje mi się kupić lniane tkaniny za grosze w lumpeksach. Mam wrażenie, że wyceniające je osoby nie zdają sobie sprawy ile len może kosztować w sklepach z tkaninami lub ile trzeba zapłacić za przywilej odziania się gotowym lnianym ubraniem/dodatkiem, kupionym w sklepie. Ot, dawne bogactwo ubogich.
Odkąd pracowałam miałam ochotę uszyć sobie JĄ. To miała być moja SUKIENKA MARZEŃ - lniana, niby średniowieczna, z długim rękawem, koniecznie w naturalnym kolorze. Skroiłam ją szczęśliwa według wykroju jednej z ostatnich Burd (jak mi się przypomni której, to dopiszę), uszyłam na prędce, przymierzyłam i ... klops. Sukienka prezentowała się po porostu fatalnie i rzuciłam ją w kąt, gdzie przeleżała z miesiąc, może dwa? Po wielu naradach i przemyśleniach zebrałam się w sobie (szczególne podziękowania dla Agaty, która zajmuje się rekontrukcją odzieży i podpowiedziała co zrobić, by wydobyć XV-wieczny charakter): zaokrągliłam i pogłębiłam dekolt, dodałam z przodu głęęęębokie zaszewki, wszystko pozwężałam, dopasowałam, rękaw ciachnęłam do łokcia, poprzeinaczałam - z pierwotnego wykroju nie zostało prawie nic. Burda potrafi ułatwić szycie ;)




Początkowo moja uszyta kiecka prezentowała się tak:

Kochani chciałam Wam bardzo, bardzo serdecznie podziękować za każdy oddany głos (o tutaj) na mój blog w konkursie na Szyciowy Blog Roku 2012! Zostało1,5 godz. głosowania, jestem ciekawa wyników :)
Uściski,
Joanka
60 komentarze
Również lubię len, chociaż osobiście uszyłam z niego tylko spodenki :) Może dlatego, że się gniecie :(
OdpowiedzUsuńA ja też mam lnianą sukienkę!
OdpowiedzUsuńKiedyś sama uszyłam, z lnianego prześcieradła! A co!
Kiedyś nawet pokazałam na blogu :)
I mam lniane spodnie w których się dupka nie poci...
I mogą ludzie gadać że len to, że len tamto a ja go nadal lubie!
Mam tak samo jak Ty! I portki i sukienkę z lnianego prześcieradła ;)
Usuńoooo jaka kobieca Joanka :) Pięknie! A sukienka uszyta jak dla mnie, bo ja kocham taki fason :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie - len też może być kobiecy, a co! A nie że tylko na worki;] Ciepło idzie więc mogę zarzucić swetry i ubrać się w końcu w dopasowane lukienki. Też uwielbiam ten fason - głównie za to, że tuszuje moje szerokie biodra;)
UsuńSprzedawałaś artystyczną odzież na Mariackiej?! Mi od zawsze podoba się taki ostatni sklep najbliżej Motławy, ale odkąd zapytałam tam o cenę kapelusza lnianego to nawet nie podchodzę (200 albo ponad 200 zł).
OdpowiedzUsuńPodziwiam jak temu bezkształciu nadałaś formę. I kieszenie też podziwiam, bardzo bym chciała mieć kieszenie w sukienkach, ale to kolejna rzecz, która może nie wyjść:)
Wiem o który puknt chodzi, ale akurat z tamtymi paniami nie miałam wiele do czynienia;) Kieszenie to super sprawa! Uszyłam parę razy spódnicę czy sukienkę bez kieszeni i szybko się zorientowałam,że popełniłam błąd. Czasem w Burdzie można trafić czytelne kursy obrazkowe jak wszyć kieszenie - polecam, to naprawdę nie jest trudne :)
UsuńŚwietna zmiana!
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńO jaka urocza sukienka:) też lubię len, ale póki co uszyłam z niego tylko suknię średniowieczną;) no gniecie się, no.
OdpowiedzUsuńojjj dana!!! u ha . :)
OdpowiedzUsuńJiiii ha! :D
Usuńhihi i teraz pod boczki i w kółeczko :) :*
UsuńLen ok! :D przynajmniej prasować nie trzeba, albo można udawać, że nie trzeba :) a gniecione też podobno w modzie ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Jak widać modę zawsze się podciągnie pod wygodę ;]
UsuńNo! Świetnie wyszła! Jak dla mnie widać tu ciut inspirację średniowieczem (chyba tak pisałaś ostatnio, albo coś poplątałam) plus zero, kompletnie zero żenady i kiczu! A przy inspiracji średniowieczem czasem wychodzą koszmary. Joanka daje rade :) Piękna po prostu!
OdpowiedzUsuńCo do lnu to faktycznie wiele osób unika tej tkaniny, wiele osób mówi, że len jest gryzący...a gdzie tam! Poza tym nawet w wielki upał w lnianej sukience się nie spocisz. Chyba właśnie mnie przekonałaś do uszycia sobie jakiejś lnianej kiecy na lato :)
Jeny, dzięki Astrid! Tak, chciałam, aby sukienka miała z lekka średniowieczny charakter, ale żeby nadawała się też do chodzenia na co dzień. Prywatnie zajmuję się i interesuję sztuką średniowieczną, więc jest mi tym bardziej miło, że efekt jest zauważalny! Czekam na Twoją wersję!
UsuńA len... jak gryzie to trzeba przecież po prostu wyciuchać i jest milutki, że hej! Ten len kupiłam w Ikei i był naprawdę sztywny. Wystarczyły dwa prania w lanolinie i już zyskał na miękkości ;)
też uwielbiam len najbardziej za to że się gniecie !!!! poprostu ma się wymemłać i tyle :D taka jego natura.a na lato cienkie lniane i płócienne ubrania najlepsze. niech się baby pocą w poliestrach ;p
OdpowiedzUsuńTak, tak, tak!
UsuńOczy mi się zaświeciły do tej sukienki! Cudna! I kocham len!
OdpowiedzUsuńJoanko sukienka zachwyca prostotą :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! Lubię skromne rzeczy :)
Usuńpiękna sukienka i pięknie pomięta, widać przynajmniej że człowiek coś robi :D aa nie.
OdpowiedzUsuńja też lubię len i średniowiecze tez - sukienka piękna !
OdpowiedzUsuńJest klimat, jest styl, jest len - I like it :)
OdpowiedzUsuńJaka piękna! Ja sama zabrałam się kiedyś za szycie sukienki inspirowanej średniowieczną, ale też rzuciłam ją w kąt i tam leży już bardzo długo. Miałam okazję być na wyjeździe XIII wiecznej grupy rekonstrukcyjnej :)
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się to co zrobiłaś z tego niedocenionego lnu :) Myślę że w takiej wersji wszystkie te panie same zapragnęły by takiej sukienki :)
Dziękuję! Może warto podjąć nową próbę szycia? Pamiętam, że jak pracowałam postawiłam sobie wewnętrzne zadanie, aby przekonać młode osóby do lnu. Może teraz się uda ;)
UsuńJuż Ci zazdroszczę tych merów natury. Też lubię len i nie rozumiem ludzi, którzy wbijają się w sztuczne rzeczy. A tak żartem, to długość nie bardzo jest XV wieczna hihihi. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOj tam - to wersja uwspółcześniona ;]
UsuńPo przeróbkach sukienka wygląda o wiele lepiej :) Teraz jest piękna :)
OdpowiedzUsuńBardzo ładna, tylko wydaje mi się strasznie ciasna (szczególnie rękawy i plecy). Możesz się w niej ruszać? ;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTak, tak! Jedyne, co się lekko opina to szwy pod pachami, poza tym jest bardzo wygodna i nic nie ciśnie - trzeba mi wierzyć na słowo:) Może wyglądać na opiętą go ten len jest jeszcze dość sztywny i po wyprasowaniu wygląda jak blacha (jeszcze od spodu ma podszycie bawełniane). Ale wiadomo - len pracuje, troszkę sę wyciucha, zmięknie i będzie idealnie :)
UsuńWyglądasz w niej przeuroczo :) A jeśli o mnie chodzi to lubię lniane ubrania.
OdpowiedzUsuńŚliczna sukienka! Tak zareklamowałaś nam ten len, że mimo tego, że paskudnie się gniecie, to chyba się skuszę na taką letnią kreację :)
OdpowiedzUsuńPolecam! Pokochasz! Bój się! :D
UsuńGenialna jest ta sukienka ^^
OdpowiedzUsuńMi się podoba przed i po przeróbkach.
OdpowiedzUsuńooo, ja też bardzo lubię szyć z lnu:) może wreszcie uszyję sobie z niego coś "cywilnego", a nie tylko historycznego.
OdpowiedzUsuńsukienka śliczna, inspiracje widać (zwłaszcza w dekolcie i rękawach), ale mój wredny archeologiczno-rekonstrukcyjny charakterek każe mi wypomnieć zaszewki, których w średniowieczu nie stosowano:P
pozdrawiam wiosennie z mroźnego Wrocławia,
Ebris (której nie chce się logować;P )
My też, my też!! Kochamy len!
OdpowiedzUsuńTeż za to, ze się tak pięknie gniecie :)
Sukienka wyszła Ci świetnie :) A ja uwielbiam len za rewelacyjna fakturę :)
OdpowiedzUsuńO, teraz jest o niebo lepsza! :) Zdolniacha z Ciebie, wiedziałam, że wyczarujesz z uszytka prawdziwą perełkę! Bardzo ładnie się prezentuje z paseczkiem:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Joanko, z góry przepraszam, ale czy coś się stało z Twoimi łokciami? Są jakby...odwrotnie. Wyglądasz jakbyś miała powykręcane ręce. Spójrz raz jeszcze na zdjęcia, cos jest nie tak.
OdpowiedzUsuńZapewniam, że to są moje normalne, żywe łokcie :) Mam takie silne przeprosty i czasami to wygląda jakbym miała ręce powyłamywane ;)
UsuńJa również uwielbiam len - nabrałam dzięki Tobie ochoty na lnianą kieckę.
OdpowiedzUsuńLen z Ikei oraz z lumpeksu to jedyna sensowna opcja. Niecałe 30 zł/mb to o prawie połowę taniej niż u mnie w Poznaniu, gdzie, w sklepie w śródmieściu, len potrafi kosztować 50 i więcej zł za metr bieżący!
Nawet len do haftu krzyżykowego, taki ten w poniższym linku, nie wydaje się kosztowny.
http://www.epasmanteria.pl/pl/tkaniny-z-lnu/3016-tkaniny-z-lnu-len-28-ct-50-x-70-cm-kolor-483.html
Szyj, szyj! Tą kieckę uszyłam z lnu z Ikei i jest super:) Ten len, co opdałaś po przeliczeniu kosztuje ok. 50 zł za 1mb, więc też sporo. Chyba,że jest polski to inna bajka;]
UsuńPięknie wyszła :) Świetnie się w niej prezentujesz :) i nic nie chcę mówić, ale ja też marzę o takiej sukni :)
OdpowiedzUsuńObie wersje, i przed i po, mi się bardzo podobają, mają fajny klimat. Ja osobiście coś na szyję bym dała jeszcze np. drewniane korale jakieś, ale z tego co pamiętam Ty nie lubisz chyba biżuterii (a może się mylę?:)
OdpowiedzUsuńJa prędzej bym chustę wybrała:) Lubię biżuterię, ale ostatnio rzadko kiedy ubieram i się odzwyczaiłam. Swoją drogą baaaaardzo długo nie robiłam nic biżuteryjnego ;)
UsuńSukienka świetna! Len .... kiedyś dostawałam białej gorączki, bo wszystko musiało być wprasowane:D Ale przyszedł już czas na zmarszczki :D Spodnie lniane sprawię sobie na pewno!
OdpowiedzUsuńO mamusiu, jest prześliczna! I to tak z calutkiego serducha, bo moja miłość do lnu może być opisana dokładnie słowami, które użyłaś. I taki w kolorze "bez koloru" to oczywiście ponadczasowy klasyk. Oj ile pięknych lnianych sukienek na mnie czeka w moim ulubionym sklepie! A ulubionym głównie przez te lniane kolekcje. Oczywiście wszystkie drogie... Kurczę, normalnie te zdjęcia mnie tak motywują do szycia, że chyba właśnie wzbogaciłam się o plany na najbliższe wakacje :)
OdpowiedzUsuńJa lubię len. To nic, że się gniecie.
OdpowiedzUsuńTwoja sukienka jest piękna, świetnie na Tobie leży :)
Też lubię :))) A sukienka jest przeurocza! Szalenie mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńIdealna! Ja dopiero zapoznaję się w tym materiałem, jego całą gnietliwością ;)
OdpowiedzUsuńWesołego Alleluja!
Ślicznie wyszła, no może nie kocham len ale bardzo go cenię za to wszystko o czym ty tu napisałaś, i też mam to gdzieś że się gniecie, bo to znak jego naturalności i konfortu noszenia w upale :)
OdpowiedzUsuńLen to cudowny materiał. Ja nie mogę się już doczekać lata żeby móc znów go nosić! Piękna sukienka, bardzo podoba mi się ten delikatny, naturalny kolor.
OdpowiedzUsuńJaka dobra wiadomość, że to len z IKEA. Ja wlaśnie dziś zakupiłam w dziale wyprz. dwa kawałki 1m za pół ceny :-))) Będzie kiecka. Mam już plan :-)
OdpowiedzUsuńPiękna:) I bardzo podobna do mojej niedoszłej niestety ślubnej sukienki, też lnianej:) A niedoszła była, bo też mnie straszono gnieceniem:):):) czasem żałuję!
OdpowiedzUsuńJa na pewno uszyję sobie sukienkę lnianą lub bawełniana i żadne straszenie gnieceniem mnie od tego nie odciągnie :D
UsuńJest piękna! Ja chyba jeszcze nigdy nie uszyłam nic z wykroju i Twoje doświadczenia przy tej sukience potwierdzają moje przekonania.
OdpowiedzUsuńDziękuję, to miłe! Ja najczęściej od wykrojów zaczynałam i kończyłam w zupełnie innym miejscu kląc, że w ogóle po nie sięgnęłam ;)
OdpowiedzUsuń